Forum www.zbawieniecom.fora.pl Strona Główna www.zbawieniecom.fora.pl
Jana 17:17 "Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą."
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Historia pewnego chłopca" - moja własna.

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.zbawieniecom.fora.pl Strona Główna -> Doświadczenia osobiste
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 15:13, 30 Wrz 2010    Temat postu: "Historia pewnego chłopca" - moja własna.

Od razu mówię że będę co jakiś czas zamieszczał kolejne posty z ciągiem dalszym.

Uznałem że łatwiej będzie czytać po trochu niż cały, wielki tekst, bo trochę tego będzie.

Oto więc moja historia,głównie dzieciństwa, zobaczcie umysł i cierpienia dzieciaka z podstawówki, i to co się dzieje wielu dzieciom na całym świecie.


..........................................................................................................

Od małego dziecka byłem... jakby to rzec – inny od rówieśników, na pewno zdecydowanie wrażliwszy – w sensie duchowym.

Pamiętam jak chodziłem z moją ukochaną babcią do takiego pobliskiego parku na spacery, w głębi tego parku był taki mały plac zabaw, kiedy widziałem że dzieci są w piaskownicy nie chciałem tam iść...

Matka mnie strasznie rozpieszczała – to fakt.

W przedszkolu miałem właściwie jednego tylko kolegę, który nie jest tylko od „cześć” i na tym się kończy.

Poza tym byłem strasznie uległy, dawałem się łatwo zastraszyć, nawet dziewczynkom...

Nie pamiętam wiele z tamtego okresu a i myślę że nie warto się aż tak na tym skupiać.

Miałem zawsze dosyć „ciekawe” pomysły na zabawę...

Na przykład szedłem z babcią do parku i na trawniku były takie kretowiska, wbijałem patyczki do tych kretowisk i na nie nakładałem znalezione nakrętki od butelek – to miały być „lampki dla kretów”

To jest naprawdę dziwne ale jako dzieciak, mały chłopczyk wolałem od samochodów lampy uliczne lub światła sygnalizacyjne przy pasach.

Pamiętam jak przed wieżowcem pod takimi niskimi drzewami bawiłem się w wilka, tego typu zabawy jeszcze jakiś, zdaje mi się że długi czas później się powtarzały.

Bardzo tez lubiłem rysować, mam w pamięci ślady tego że dziwiono się czemu używam bardzo dużo jednego koloru – czarnego.

Tak więc skończyło się przedszkole i przyszedł czas na pójście do podstawówki....

To było „piekło na ziemi” nie przesadzam pisząc w ten sposób.

Pamiętam że od pierwszego dnia zaczęli się ze mnie wyśmiewać.

A ja byłem strasznie uległym dzieckiem, nie skorym do obrony.

I tak się owo „piekło” zaczęło, byłem właściwie klasowym popychadłem, a chcąc się dowartościować znęcałem się nad młodszą siostrą, i małymi dziećmi z młodszych klas oraz innymi uległymi chłopcami z mojej klasy.

Bardzo chciałem się przypodobać i stać się częścią grupy „tych fajnych” chłopców, w rzeczywistości chuliganów i rozrabiaków.

Mój ojciec nie jest typem sportowca, a i ja raczej nie byłem, teraz też nie przykładam do ciała wielkiej uwagi.

A tamci „koledzy” bardzo lubili grac w piłkę więc chodziłem z nimi, nie łudźmy się – grałem fatalnie i... komicznie(przynajmniej dla nich, bo dla mnie to wcale śmieszne nie było)

I tak leciał czas w podstawówce.

Pamiętam jak zabierali mi piłkę, to ja nie raz brałem własną na boisko, pamiętam też jak jeden z nich, który strasznie mnie dręczył obsikiwał mi tą piłkę.

Miałem jednego kolegę który zdawał się być po mojej stronie(gdy byliśmy sami) a przy tamtych zmieniał się w dręczyciela.

Rodzicom o tych sprawach i problemach nie wspominałem, nie wiem czy tak istotnie było ale
wydaje mi się że się wstydziłem, zwłaszcza przed ojcem, z reszta sytuacja w domu była nie do pozazdroszczenia, ciągle awantury o pieniądze, choroba matki i inne rzeczy o których nie chcę pisać.

Pamiętam jak graliśmy z tymi „kolegami” na boisku przy szkole w piłkę lub kosza na tzw. „kary” jak wam się zdaje? Kto był najgorszy?...

Musiałem więc wykonać „karę” w tym przypadku obsikać samochód nauczycielki od techniki.

Do szkoły nie zabierałem jedzenia i chodziłem z okropnym bólem brzucha z głodu, a w nauce opuszczałem się coraz bardziej i bardziej.

Rodziców prosiłem żeby kłamali kiedy dzwonił domofon że mnie nie ma bo najczęściej byli to owi „koledzy” jako że rodzice nic o moich problemach nie wiedzieli to myśleli że się lubimy więc chętnie ich zapraszali.

Jeden z nich kładł mi się brudnymi butami na moim łóżku, ja przeciwstawić się nie umiałem,

Wyśmiewali też moich rodziców i urągali im za ich plecami, szczególnie mojemu ojcu, co mnie jeszcze dobijało i wzbudzało u mnie do niego coraz to większą nienawiść.

Pamiętam jak na takiej wycieczce dwu dniowej, gdy zasnąłem jeden z nich puścił mi bąka(specjalnie) wprost do ust, pluto mi w twarz i nie raz puszczano bąki w twarz.

Bardzo mnie boli pisanie o tym i wspominanie tego.

Raz zmuszono mnie żebym poszedł się wysikać do pisuary, czego robić nie umiałem i nie chciałem, mocz odprysnął mi na spodenki od WF-u bo to było tuż przed nim, i jeden z nich(„kolegów”) jeden z najokrutniejszych rozgłosił wszystko klasie w czego efekcie powitano mnie wyśmiewaniem i lżynami przed wejściem do sali.

Oni kazali mi też wejść do sklepu i udawać chorego umysłowo, co zrobiłem aby się tej bandzie przypodobać, nakłaniano mnie do podchodzenia do kiosku i „proszenia o gazetę pornograficzną” i wiele innych wstrętnych występków jak np. robienie tzw. „jaj” czyli dzwonieniem domofonem do przypadkowych ludzi i ohydne lżenie niewinnych przechodniów.

Wiele razy smarowano mi twarz śniegiem, bito dla zabawy, obrzucano najbardziej wulgarnymi wyzwiskami, mojego ojca nazwano „stolcem” tylko dla tego że nie odwiózł jednego z tamtych na trening piłkarski i wiele innych okropieństw.

Teraz przejdę dalej, skończyła się bowiem szkoła podstawowa a nadszedł czas na pójście do gimnazjum.

W mojej klasie było wielu z tamtych starych „kolegów” moja sytuacja zmieniła się o tyle że
Nie dręczono mnie już aż tak jak poprzednio, teraz ja dręczyłem równie dotkliwie.

Był w mojej klasie chłopak, ten który był moim najlepszym kolegą w czasach przedszkola.

Tylko że ja znęcałem się wtedy nad nim, nie tylko ja, ale ja robiłem za błazna klasowego.

Rozumiecie? „my się śmiejemy, błazen obrywa” Wtedy tez po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką rockową, a ściślej mówiąc tą podchodzącą pod metal.

Grałem w tym czasie w ohydną grę, gdzie głównym ‘bohaterem’ był czarnoskóry gangster – morderca.

Napędzałem się tą muzyką którą znalazłem na naszym komputerze(była na płycie od przyrodniego brata ojca).

Tak więc puszczałem ta muzykę kiedy w tej grze masowo mordowałem komputerowych ludzi, podpalałem, rozjeżdżałem, i detonowałem.

Gra ta to była jedna z części „GTA” , z resztą niemal wszystkie gry jakie miałem były kradzione(pirackie)

Pościągałem wiec z Internetu pełno jakichś metalowych utworów którymi się zasłuchiwałem a i w tym czasie ciągnęło mnie do pełnych satanizmu gier i historii która się niewinnie nazywa „fantazy”.

Rysowałem pełno różnych smoków, czaszek, itd. W tym czasie zrobiłem się bardzo agresywny i miałem napady szału, od tego czasu zaczęto mnie brać do psychologa, lub psychiatry aaa... nie rozróżniam tych nazw.

Być może byłem pod wpływem jakiegoś demona –nie wiem- wiem że sprawiałem straszne problemy moim rodzicom i otoczeniu.

Miałem w tym czasie całą masę demonicznych natrętnych myśli, na przykład oglądałem kiedyś z kolegą jedną z tych stron „o duchach” i zobaczyłem przerażające zdjęcie, czy było prawdziwe czy też nie.

I od tamtej pory ten obraz mnie prześladował, jak i wiele innych.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 17:01, 30 Wrz 2010    Temat postu:

No ciezkie doswiadczenia Mateusz, uff.
Ja tez bylem "chlopcem do bicia" w mojej klasie ze wzgledu na niechec do konfrontacji.
W pewnym momencie jednak zrozumialem ze to nie chec o dobro mna kierowalo a strach. W 2 klasie skonczylem problem jednym trafnym uderzeniem ceglowki. Bylo oczywiscie dochodzenie, co i jak bo trzeba bylo zakladac koledze szwy na twarzy. No ale potem juz koledzy znali umiar. Kazdy musi sie zmierzyc ze strachem bo on jest zlym doradzca.
Czekam na dalsze twoje wspomnienia. Czasami wspominajac mozemy odnalezc co nas boli i zaleczyc rany. Powodzenia.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 17:17, 30 Wrz 2010    Temat postu:

misiaczek napisał:
Czasami wspominajac mozemy odnalezc co nas boli i zaleczyc rany. Powodzenia.

Chodzenie do psychologa polega (głównie) na opowiadaniu wszystkiego, o czym chcesz powiedzieć. Chęć mówienia o tym oznacza, że jest to w jakimś stopniu ważne dla mówiącego. W trakcie opowiadań pojawiają sie refleksje. Psycholog może pomóc jedynie naprowadzając i powiedzieć-zastanówmy się. Sam się zastanawiasz. Sam dochodzisz do wniosków i sam się leczysz. Nie istotne, czy inni to zaakceptują, ważne, że już się nie męczysz sam ze sobą....
Nie ma to jak samouleczenie
PS
Nie mam dyplomu psychologa... Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 17:40, 30 Wrz 2010    Temat postu:

Polskapaw. Dzieki za pw i dobra rade Smile
Sorki ale nie moge odpisywac na pw bo firewall mi nie pozwala.
To jest temat Mateusza i przypomnialo mi sie jak okrutne potrafia byc dzieciaki.....nie wykluczajac mnie, oczywiscie. Dlatego teraz mozna zrozumiec co znaczy: wszyscy rodzimy sie w grzechu.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 1:07, 01 Paź 2010    Temat postu:

"Sorki ale nie moge odpisywac na pw bo firewall mi nie pozwala" - Cytat misiaczka
Chwała „firewall” co, ktokolwiek to jest! Wink
Myślę że wszyscy możemy zacząć od „ byłem inny „
lub niepasowłem do niczego!
Ja też!
Duży szacunek że umiesz Mateuszu o tym pisać..Ja widać pozamykałam to w szufladkach mózgu i dopóki ktoś mi ich nie otworzy ( ukłon w stronę Krzysztofa)to nie wiem nawet że je mam.
Ja od dziecinstwa czułam się inna ....powołana? Nie wiem co to było!
Wiedziałam że Stwórca mnie wybrał do jakiegoś dzieła .... ale do dziś nie wiem co mam robić...chyba. Mam mam tak nasiloną empatię że wszystkich zakochałabym na śmierć i wszystkie ptaszki dzieci ....wszystko mój dom to schronisko ... a tak na prawdę domu nie mam, udręką jest dla nas 32m2 wynajętego mieszkanka,+ rybki, pies, szczur i dwoje dzieci.... polecam jako ćwiczenie pokory i panowania nad sobą. ( z uczciwej urzedniczej pęsji się nie da) ...a skoro my dzieci wiatru pływamy po morzach bo bliżej Jah jesteśmy.Oj tak!
Mój mąż drugi taki jak ja- INNY nikt go w szkole nie rozumiał a na religię nie chodził bo....nie- coś mu nie pasowało nie umiał się od naleść, Myślał, że jest ateistą! Ale Boga tłumaczył jako komputre i programy ... jakoś tak... Ja od urodzenia kochałam Jahwe tak jakby w genach miała. i nikt nie wiedział skąd to mam ale jak wchodziłam do kościoła to mnie cofało i nie umiałam pod tymi figurami się modlić bo im ręce odpadały.... śpiewałam w ięc w chórze by na ołtarz nie patrzyć.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 1:11, 01 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 12:50, 01 Paź 2010    Temat postu:

Dalej

............................................................................................................

No I w tym czasie miałem lekcje religii z zakonnicą, która , jakby to powiedzieć... była dość niecodzienna.

Jak wyżej wspomniałem pościągałem sobie z Internetu metalowe utwory, moja mama, albo ona albo ja, już nie pamiętam... wzięła na kartce nazwy tych zespołów i miała zanieść do księdza.

Jak się później okazało zaniosła do... tej zakonnicy, i otrzymałem kartkę, oraz płytę z dość dużą liczbą różnego rodzaju ‘chrześcijańskich’ i mniej ‘chrześcijańskich’ zespołów i utworów metalowych.

Spodobały mi się one a owa zakonnica te tego typu rzeczy słuchała.

Wtedy nastąpiło można powiedzieć moje pierwsze ‘nawrócenie’ na katolicyzm.

Miałem wtedy paranoję i obsesję, w kółko klepałem ‘zdrowaśki’ jak mantry, a co ciekawe ‘te natrętne myśli o obrzydliwej treści’ nasiliły się!

Pomyślałem wtedy że to szatan mnie atakuje bo poznałem prawdę, wtedy praktycznie nie miałem zielonego pojęcia o innych ‘odłamach chrześcijaństwa’ czytałem wtedy jakiś czas Pismo, ale kompletnie bez zrozumienia.

Brałem np.. Niewiastę z Objawienia za Marię itd.

O ‘drugim przykazaniu’ nie miałem pojęcia.

W tym czasie zmieniłem szkołę.

Miałem dość poważne problemy z pedagogami w szkole z powodu tego chłopca którego dręczyłem, a nie chciałem też dłużej przebywać z tymi ‘kolegami’ z podstawówki, więc uznałem że zmiana szkoły –zaraz powiem na jaką- to nie taki zły pomysł.

Oczywiście ‘starych’ kolegów okłamywałem że zostałem do tego zmuszony przez rodziców(nowych też).

Pomysł ten na poważnie podsunęła mnie i mojej mamie taka jedna chyba socjolog, do której chodziliśmy na ‘terapię rodzinną’ była zagorzałą katoliczką i bardzo mnie chwaliła, lubiłem ją więc uznałem ją za godną zaufania osobę.

Ona pracowała właśnie w szkole do której chciałem się udać.

Salezjańskiej szkole katolickiej, która była dla gimnazjum prywatna oraz płatna.

Tak więc(jak wielu innych) miałem tzw. ‘wtyczkę’ lub ‘plecy’ poszedłem do księdza dyrektora na rozmowę i zostałem właściwie bez problemu przyjęty, musiałem się jednak wziąć do nauki.

Nowa klasa to była młodzież z tzw. ‘dobrych domów’ ze świetnymi ocenami, ale były też ‘ewenementy’ np. ja i kilku chłopaków z internatu.

Zawsze przed lekcjami była ‘modlitwa’ i ‘apel’ gdzie były wygłaszane jakieś przemówienia, na takim wielkim korytarzu.

Więc bałwochwalstwo dla ucznia takiej szkoły było obowiązkowe.

Budynek był monstrualnych rozmiarów, i nie jeden raz się tam zgubiłem.

Z reszta miałem kawał drogi do tejże szkoły bo Ona była w centrum miasta.

A ja mieszkałem na osiedlu skraju miasta.

Klasa mnie bardzo ciepło przyjęła, zaraz znalazłem mnóstwo kolegów i koleżanek.

Miałem wtedy problemy z nauką, zwłaszcza że byłem leniwy.

Pierwszego dnia w szkole na informatyce strasznie zachciało mi się do toalety.

Wyszedłem z klasy za pozwoleniem i trafiłem –co nie było łatwe- do toalety.

Co mnie dobiło to to że zaraz spotkałem starszych chłopaków z papierosami i usłyszałem coś w stylu „nie widziałeś nas tutaj!”

No i właściwie pierwszy rok i wakacje po nim zleciały bez większych ‘rewelacji’ w tamtym okresie i później miałem problemy ze stresem oraz trawieniem –co zaczęło się chyba w podstawówce-

Pod koniec pierwszego roku lub na początku pierwszego... aaa... nie pamiętam już, wybaczcie.

Zacząłem stawiać się przeciw kościołowi(wtedy było to dla mnie jedyne ‘chrzescijaństwo’)

Nie raz zdarzało się że brano nas z lekcji nagle na jakąś mszę czy rytuał, nie lubiłem tego(już później)

I... to było chyba na początku roku drugiego lub w trakcie wakacji(mogę się mylić) spróbowałem posłuchać ‘słynnych’ słynących z satanizmu zespołów metalowych, wtedy wszedł już black metal.

Zrobiłem to z nie małą obawą, ale co ciekawe po ich posłuchaniu zauważyłem że ‘nic mi się nie dzieje’ i ‘nie taki diabeł straszny jak go malują’ ...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 13:02, 02 Paź 2010    Temat postu:

Dalej

..........................................................................................................


Tak więc wróciłem po wakacjach do szkoły nieco odmieniony ideologicznie i psychicznie(oraz duchowo) w tym też czasie stałem się nazistą, i antychrześcijaninem,

Jednak co do bluźnierstw miałem pewne granice, których bałem się przekroczyć.

Gwoli ciekawości w tej katolickiej szkole do której chodziłem był zakaz golenia głowy na łyso.

A ja zacząłem w tym czasie golić głowę niemal do gołej skóry, nosiłem na szyi tzw. „młot thora” biłem takiego starszego, chyba nawet o kilka lat, zniewieściałego chłopaka i naśmiewałem się z kolegów z własnej klasy, bo w tym czasie znalazłem sobie ‘lepszego’ kumpla z równoległej innej klasy(nawet chciałem się tam przenieść).

W tym też roku mieliśmy z tamta klasą lekcje WF-u, zmieniono nam nauczyciela.

Powiem teraz jak mniej więcej taka lekcja WF-u wyglądała, uwaga...

KAŻDY ROBIŁ CO CHIAŁ!

Odpisywał zadania, urągał nauczycielowi, przeklinał, jadł, pił, nie ćwiczył itd.

W tym czasie do naszej klasy doszedł pewien chłopiec z internatu, był mały i drobnej postury (ale niezwykle silny).

Jednak nie raz niemal całe lekcje WF-u ten nauczyciel chodził z nim... przytulając go!

Pamiętam jak uderzył pięścią jednego krnąbrnego ucznia, i mnie również chciał przytulać ramieniem, na co się kategorycznie nie zgadzałem.

Za to wrzeszczałem z kolegami i urągałem mu.

Był to gorliwy katolik i mówił nam że „matka boska nad nami płacze” itd.

Być może ten nauczyciel był po prostu tak otwarty, ale wiemy chyba z czego słynie krk!

Ten mały kolega o którym już mówiłem, był dręczony i lżony przeze mnie i moich kumpli.

Jednak pewnego razu tak go rozgniewałem że twardo i pełen odwagi powiedział mi że mam się iść na przerwie bić z nim do toalety.

Ja się... bałem, stchórzyłem i nie poszedłem(udając że nie chcę mu zrobić krzywdy)

Byłem tchórzem i obłudnikiem.

Takim, wiecie, „mocnym tylko w gębie”.

Był w tej szkole tez chłopiec, który nosił dziewczęce ubrania i był pieszczony jak maskotka przez dziewczyny, wyżej wspomniany nauczyciel WF-u dziwnie go lubił.

Byli tam też klerycy, którzy opiekowali się internatem i nie czarujmy się – byli zniewieściali,

Obserwowałem coś takiego nie raz wśród młodego kleru KRK.

Uczyłem się coraz gorzej i coraz bardziej nienawidziłem KRK.

Słuchałem coraz gorszej muzyki i byłem coraz gorszy w domu.

Pewnego razu mając ogoloną głowę na łyso ubrałem też koszulkę z białym orłem i napisem „polska”, co jest charakterystyczne dla neonazistów, którym z resztą się czułem(słuchałem tez nielegalnej nazistowskiej, nawołującej do rasizmu muzyki).

I nagle na przerwie podchodzi taki jeden nowy chłopak z internatu z klasy i mówi „”...”Powiedział że jak nie zdejmiesz tej koszulki to ci penisa urwie”

I wtedy coś we mnie pękło, ten którego nazwiska nie podałem to był jeden z dosyć sporej grupy(w tej szkole i mieście) anarchistów – pankowców/satanistów.(był starszy)

Zacząłem się bać, ale byłem tez wściekły na swoje tchórzostwo bo chciałem być twardy jako nazista.

Kontaktowałem się wtedy przez Internet z o wiele starszymi nazistami i satanistami(nie podając wieku i twarzy)

Postanowiłem więc rozwiązać konflikt dyplomatycznie i umówiłem się z tym gościem na rozmowę – zawarłem z nimi układ, że ja nie afiszuję się z nazizmem a oni mi nic nie robią.

Jednak z porządną plama na honorze, coraz gorszymi ocenami, oraz nienawiścią do WF-isty, i wielu innych z tej szkoły postanowiłem odejść i zmienić szkołę, zostawiłem ich bez słowa pożegnania czy wyjaśnienia – uciekłem.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 15:08, 05 Paź 2010    Temat postu:

Dalej

..............................................................................................................


Postanowiłem się więc przenieść do szkoły o której istnieniu wcześniej nawet nie miałem pojęcia, do małej, bardzo malutkiej wiejskiej szkoły.

Szkoła była tak mała że wszyscy praktycznie znali się od małego i to po nazwisku, byli to mieszkańcy okolicznych wsi.

Poszedłem na rozmowę z panią dyrektor i przyjęto mnie.

Klasa przyjęła mnie bardzo dobrze i tak było przez pierwszy okres przebywania tam.

Przechwalałem się moim dawniejszym występkiem, urągałem nauczycielowi, który był Świadkiem Jehowy, przeklinałem, i nadal obijałem się w nauce.

Aby dojść do tej szkoły musiałem przebyć dosyć spory kawałek drogi na piechotę.

Pewnego dnia jeden z kolegów z nowej klasy, „szef” klasy – chuligan i bandyta postanowił pokazać mi skrótowa drogę do domu przez pobliski cmentarz.

Od tamtej pory już tamtędy chodziłem do domu, do... pewnego momentu.

Szedłem bowiem pewnego ranka do szkoły jak zwykle i właśnie wychodziłem z cmentarnej bramy na takim wzgórzu przy drodze która zachwalę miałem przejść stał jakiś chłopak z głową zasłonięta kapturem, zacząłem patrzeć na niego i zastanawiać się co robi w takim miejscu kiedy większość młodzieży jest już w szkole.

W tym właśnie momencie odwrócił się w moją stronę, miał dziwne zimne spojrzenie i ni sąd ni zowąd warknął w moja stronę „co się k%*-a patrzysz?!” na drodze było straszne błoto więc szedłem po czyimś polu a ten warknął „nie łaź po tym!” zszedłem bez słowa... coś jeszcze do mnie krzyczał z oddali ale ja poszedłem dalej do szkoły – nieźle wystraszony i... zdenerwowany bo moja tymczasowa ‘ustabilizowana’ sytuacje mogła uledz zmianie.

Zastanawiałem się kto to może być, później już tamtą drogą chyba nie chodziłem, co jest znamienne to to że przechwalałem się raptem kilka dni lub dzień temu że „jeżeli kogoś zaczepisz a ten nie odpowie to znaczy że jest tchórzem”.

Tutaj sprawdziły się słowa Jaszu „jak chcesz aby tobie czynili tak ty czyń innym!”

Otrzymałem z powrotem to co ja czyniłem innym ludziom.

I wierzcie mi, zasada „oko za oko ząb za ząb” nie raz się sprawdza, a raczej słowa Jaszu o których wyżej napisałem.

Zdaje mi się to być prawem naturalnym.

I w Piśmie mamy tego nie raz potwierdzenie.

A wiec dalej...

Wszystko było w klasie po tym nieprzyjemnym zdarzeniu ‘normalnie’, jednak nastąpił w końcu przełom –wszystko działo się w obrębie drugiego roku-

Zakochałem się, w sposób chory – fanatyczny w dziewczynie ze... skrzynki dla idiotów!

Złapałem z nią kontakt, ale doszedłem do wniosku że nie mam z nią szans będąc nazistą.

Więc nie długo po tych przemyśleniach zostałem znów... katolikiem.

............


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 18:24, 05 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 16:48, 05 Paź 2010    Temat postu:

Hmmmm.
Mateusz.
Rzadko sie ciebie czepiam ale przemysl i ze dwa razy przeczytaj swoj post zanim go wstawisz.

Pewne rzeczy nie powinno sie opisywac w sposob bezposredni.
Wystarczylo napisac ze jakas panienka ci sie spodobala i dla ludzi myslacych, wrazliwych to wystarczy.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 18:28, 05 Paź 2010    Temat postu:

Bardzo dziękuję barcie.

Tej części posta już nie ma.

Doszedłem tez do wniosku że nie ma sensu wracać do wymiotów.

nie chcę już dłużej pisać swojej historii bo na co to komu, a i mnie sprawia ból.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 18:41, 05 Paź 2010    Temat postu:

Mysle ze powinienes ja dokonczyc, bracie.
to pomaga w oczysczeniu, to tak jak wyciaganie kolca lub drzazgi, boli ale szybciej sie goi Smile
PS ja z checia czytam.
Z Bogiem
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.zbawieniecom.fora.pl Strona Główna -> Doświadczenia osobiste Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin